No to chyba możemy zaczynać. Rozgrzewamy na patelni odrobinę oliwy, uważając, żeby nie osiągnąć punktu dymienia, ma być po prostu bardzo mocno ciepła. Czosnek po chamsku rozgniatamy na płasko nożem i kroimy drobno razem z jalapeno. Wrzucamy na patelnie i powoli infuzujemy sobie naszą oliwę( to jest ten moment w którym ludzie z pokoju obok pytają się co gotujesz, bo świetnie pachnie). Kiełbasę rozpruwamy i wyciskamy, boczek kroimy w drobne kawałki, a mielone – jest już zmielone. I tu moment na pierwszą tajną broń, smalec. Tłuszcz jest królem smaku, tak jak lew jest król dżungli. Bez dyskusji. Wrzucamy mięsa na naszą patelnie i możemy się zająć przygotowaniem warzyw, co jakiś czas mieszając. To jest ten moment w którym możemy również zwiększyć moc palnika.
Dla uproszczenia możemy założyć, że wszystkie warzywa kroimy w mniej lub bardziej zgrabną kostkę, nie ma tu wielkiej filozofii. Kiedy mięso lekko zbrązowieje przerzucamy je do głębokiego garnka i dolewamy nalewkę, zostawiając je w spokoju na niewielkim ogniu. Tak naprawdę od tej pory wszystko będzie się już działo w wielkim spokoju. BROŃ BOŻE NIE MYĆ PATELNI. Od początku do końca używamy tej samej, cały czas czerpiąc z niej smak. A skoro patelnia jest pusta i smutna, możemy ją teraz wypełnić warzywami. Nie wiem czy to ją pocieszy, ale to co stanie się zaraz na pewno. Reakcje Maillarda i karmelizacja.
To co sprawia, że warzywa przestają pachnieć, wyglądać i smakować porażką. Osiągniemy piękny brązowy kolor na powierzchni, to znaczy, że osiągnęliśmy to co mieliśmy zamiar. Warzywa gotowe, lądują do garnka z mięsem. BROŃ BOŻE NIE MYĆ PATELNI. Teraz wylewamy na nią passatę i redukujemy do pożądanej przez nas gęstości. Do garnka dolewamy trochę bulionu, sos sojowy, w rękach rozcieramy zioła… Dodajemy zredukowaną passatę i pomidory w puszce i podlewamy dalej bulionem… i tak co jakiś czas mieszając przez najbliższe 2-3 godziny.
Dziękuję za uwagę można się rozejść. A tak naprawdę to trzeba się jeszcze zająć ugotowaniem makaronu. Żadnego łamania na mniejsze kawałki, to nikomu nie potrzebne. Filozofia gotowania makaronu jest zazwyczaj umieszczona na opakowaniu, jeśli jest jakiś dodatkowy czas poza al dente, najlepiej od razu wydrapcie go z opakowania. Makaronu nie przelewamy żadną zimną wodą, odlewamy tylko nadmiar wody a reszta prosto z garnka z resztkami wody z cenną skrobią wiążącą sos, leci wprost do sosu. Koniec.